I stało się…

I stało się, po latach mieszkania w akademikach i na wynajmie z różną mieszanką ciekawych ludzi, pomyślałam, że kupno mieszkania to jest coś dla mnie. Pod trzydziestkę pora już zamieszkać samemu, tak pomyślałam. Znajomi już dawno mają to za sobą, nie wspominając o mężu i gromadce dzieci. To nic, że ciocie i babcie załamują ręce, że wciąż jestem sama i sama nie poradzę sobie z rachunkami i prowadzeniem domu. To nic, że nie wiem jak będzie mi samej, bez pełnego mieszkania ludzi i przesiadywania z winem do późna. Bez rozmów o filozofii i polityce, bez wieczorów przy serialach i narzekaniach na robotę.

Kupno mieszkaniaTak, muszę przyznać, że zawsze trafiałam na fajnych ludzi. Czy to na studiach, czy potem gdy wiodłam żywot młodego korpo – szczura, wynajmującego wspólne mieszkanie z innymi korpo – szczurami. Życie towarzyskie kwitło, rozmów i imprez nigdy mi nie brakowało. Ale fakt, że znudziło mi się już sprzątanie po innych i ten wieczny bałagan z wieczornych posiadówek. Jest też taki pewien rodzaj braku swobody… To nic, że masz osobny pokój, że trafiasz na normalne towarzystwo, pewnego rodzaju swobody zaczyna z wiekiem brakować. Chodzi o pewne przyzwyczajenia, które dopadają człowieka z wiekiem. To że lubisz jak coś leży tak a nie inaczej, to że masz mniejszą tolerancje w stosunku do używania twoich rzeczy. I najważniejsze, że jak potrzebujesz iść do łazienki to teraz, now ! A nie jak się zwolni (bez skojarzeń z różnymi chorobami) chodzi o zwyczajne ludzkie zachcianki. A wiecie co? tak naprawdę musiałam coś zmienić, dopadł mnie marazm i w pracy i w życiu, przyszła pora na zmiany.

Pora się usamodzielnić, czas na kupno mieszkania

Mówili, że to po studiach życie się zmienia – kłamali. Zmienia się w momencie kupienia własnego mieszkania. Nie zależnie od wieku, stanu matrymonialnego czy etapu w życiu. Mieszkanie samemu to z jednej strony początkowa euforia, a potem nieco problemów związanych aranżacją, wyposażeniem. W końcu to moje, muszę temu dać wyraz w każdym drobnym detalu tego mieszkania. Ahoj przygodo!

Mówią na mnie Kreska (nie pytajcie dlaczego, na studiach znajomi mają wybujałe wyobraźnie:) mam dwadzieścia kilka lat…:) pracuję jako grafik w jednym z 250 boksów znajdujących się w najbardziej durnej korporacji na świecie. Niedawno kupiłam mieszkanie, myślałam, że to koniec pewnego etapu, nic bardziej mylnego to dopiero początek…

Dodaj komentarz