Szukanie mieszkania trwało długo, oglądnęłam chyba z 20 mieszkań. Trzeba przyznać, że w tej branży dużo się dzieje, miasta się rozbudowują, ludzie wolą chyba mieszkać na większej przestrzeni niż 3 pokolenia w jednym domu. Nowe osiedla powstają jak grzyby po deszczu, a działki pod miastem są już niemal na wagę złota. A można się było bogato ożenić! Ehhh
Więc szukałam długo, ale zawsze miałam ustalony dokładny cel, musi być bardzo w centrum. Koniecznie 2 pokojowe żeby sypialnia była osobno (żeby nie było konieczności codziennego słania łóżka) w granicach 40m2. Oczywiście miałam też pewną granicę finansową. Bo zdolność kredytowa nie dawała mi wielkiego pola manewru. Interesował mnie rynek pierwotny w bardzo dobrych pieniądzach lub wtórny, ale wówczas z większą powierzchnią i niewielką koniecznością do remontów.
Szukanie mieszkania a realia
Wybrałam takie, które niestety spełniało niewiele powyższych założeń. To było właściwie dziwne doświadczenie, gdyż weszłam do mieszkania starszej Pani. Nie spodziewałam się niczego ciekawego, biorąc pod uwagę inne wizyty w tej okolicy. Weszłam do starego mieszkania z charakterystycznymi zaokrągleniami przy suficie ze starym żyrandolem. Do tego z paskudnymi płytkami w kuchni i gigantyczną, niebieską rurą ściekową biegnąca niemal przez środek łazienki, w której notabene strasznie śmierdziało. Zatęchły zapach starszej osoby unosił się wszędzie. Wszędzie pełno było ścian! Tak paranoja, mieszkanie niespełna 40 m2 miało 5 pomieszczeń, gdzie się nie ruszyłam była ściana.
Magia mojego M2
Nie wiem do dzisiaj co to było, ale od pierwszego kroku ja już wiedziałam, że to musi być moje, że tu jest moje miejsce na następne lata. Nic się praktycznie nie zgadzało z moich wytycznych zbyt zniszczone, za drogie, za małe, może jedynie lokalizacja mi odpowiadała, ale już na pewno nie dzielnica i dzielnicowe towarzystwo. I w tym ogromnym amoku pogadałam ze starsza Panią i podpisałam umowę przedwstępną. Jak sobie to przypominam to nie mam w głowie tego widoki jaki wyżej wam przedstawiłam, ja już wtedy widziałam zburzone ściany, śliczną łazienkę, malutką ale otwartą kuchnie, przytulną sypialnie tam gdzie siedziały koty.
Znajomi łapali się za głowę, rodzice byli przerażeni, ale słowo się rzekło i tak jak zostało zaplanowane starsza Pani po kilku tygodniach, zabrała swoje ostatnie rzeczy i oddała mi klucze. Pierwsze co zrobiłam jak weszłam już na puste mieszkanie to usiadłam na balkonie i pomyślałam, że to moje ! W końcu moje! Boże, ale co dalej? Od czego zacząć? Co ja mogę tu sama narobić? Co ja w ogóle zrobiłam?